środa, 7 października 2015

#Constantine - 1




Szanowni państwo, dzisiaj porozmawiamy, a raczej posłuchacie mojej opowieści w bardzo gorących klimatach. Dość tematycznie, biorąc pod uwagę, że znajdujemy się akurat w Piekle. Niedługo tu, w Lucyferowi, powitamy człowieka, którego dusza już od dawna pisana jest diabłom. Oto John Constantine! Główny bohater serialu, który, co jest jakże nieprawdopodobne, nazwany został jego nazwiskiem, a o którym zaraz Wam opowiem.

Muszę się szczerze przyznać, że za serial zabierałam się dosyć długo. O wiele dłużej niż powinnam, co niestety stwierdziłam dopiero po obejrzeniu tej produkcji. I to bynajmniej nie z powodu Keanu Reevesa, a już na pewno nie dlatego, że uznałam go za jedynego słusznego, pokręconego dupka, jakim jawi się Constantine. Choć wszystko w swoim czasie.
 
Ilość sezonów: 1
Ilość odcinków: 13
Czas trwania odcinka: 45 minut
Rok produkcji: 2014
Gatunki: fantasy, horror
Uniwersum: DC Comics
Na podstawie komiksu Hellblazer.



Fabuła:
Jedynego, czego nie można powiedzieć o Johnie Constantinie jest to, że jest skromny. Sam siebie bowiem tytułuje i przedstawia dosłownie każdej napotkanej osobie, jako „mistrza czarnej magii, okultystę i egzorcystę”. Gość ma nawet wydrukowane specjalnie w ten sposób wizytówki. A to już nie pozostawia złudzeń. Zastanówmy się jednak przez chwilę jaki powinien być wizerunek tak przedstawiającej się osoby. Poważny? Dojrzały? Może z odrobiną szaleństwa? Cóż, częściowo zgadza się to ostatnie. Bo, jak inaczej nazwać człowieka, którego świetnym podsumowaniem jest zdanie „zmagając się z poczuciem winy i ścigając demony z papierosem w ustach”, jeśli nie szalonym?

Prawda jest, jaka jest. John jest nałogowcem na wielu poziomach. Zapewne również w kwestiach, o których nie wie nawet on sam. Nie stroni od alkoholu, demonów, ale przede wszystkim od papierosów. To jedna z rzeczy, które bardzo zabolały mnie w serialu. W oryginale John jest nałogowcem z prawdziwego zdarzenia. Nim skończy jedną fajkę, już trzyma między palcami drugą, zapaloną. Zgodnie z oryginałem, cała gałąź przemysłu nikotynowego mogłaby utrzymać się mając Constantine’a jako jedynego kupca. Ale serialowego Johna musieli wybielić. Jasne, odpali raz na jakiś czas tego papierosa. Widać jednak, że to zdecydowanie mniej niż powinno zostać ukazane.

Inne, ciekawe cechy Constantine’a to przesadny brak dojrzałości i pozorna nieświadomość konsekwencji swoich czynów. Zakrawające o paranoję udręczanie się, a co najgorsze, nieustanna ucieczka przed nudą, bo wielki John Constantine nie może poddać się stagnacji choćby na chwilę. Na szczególną uwagę zasługują także: niezwykle cięty język bohatera, jego wyśmienicie ironiczny dowcip, ogólna sarkastyczność i nieco pogardliwe podejście do wszystkich ludzi. Z pewnymi wyjątkami oczywiście.

To, że dusza Johna jest przeznaczona siłom ciemności, wiemy już od pierwszego odcinka. Wiemy nawet dlaczego. A gdybyśmy zapomnieli to przypomnienie pojawi się na ekranie z minimalną częstotliwością dwóch razów na odcinek.
 


Niemniej jednak nie dziwi nas tok rozumowania bohatera. Bo skoro ma być wiecznie potępiony, to co mu może bardziej zaszkodzić? No nic. Więc po co starać się cokolwiek zmienić? Dlatego też Constantine nieprzerwanie ignoruje swojego anioła stróża Manny’ego, a jego rady są dla Johna równie niewidoczne, jak powietrze, choć czasami równie potrzebne.

Ponadto John nie przebiera w środkach, co również niezbyt zjednuje mu przychylność niebios. Rzucić zaklęcie? Dajcie mu księgę. Stać się naczyniem dla demona? Zapraszamy, drogowskazy i drogi szybkiego ruchu znajdują się po lewej stronie. Ach, panowie będą wielkością, wiekiem czy alfabetycznie? Trzeba użyć nieświadomego człowieka jako przynęty? Eee tam, później się go przeprosi. O ile on tego dożyje. A nawet jeśli nie, to i tak spotka się z Johnem w Piekle, więc nic straconego.

Jakby nie patrzeć – przecież Constantine zawsze wie wszystko najlepiej. Jest w końcu samozwańczym egzorcystą, nie?

Zdaję sobie sprawę z tego, że ten fragment miał być o fabule. Problem jest taki, że fabułę streścić można w kilku podpunktach.

Problem >John z radosną ekipą przyjeżdżają do miasta > Problemy z rozwiązaniem problemu > Rozwiązanie problemu > Powrót do bazy.

A że serial krąży głównie wokół postaci Johna to stwierdziłam, że przedstawienie Wam go wystarczy za opis fabuły. Oczywiście, serial potrafi czasami zaskoczyć, ale generalnie jest dość monotonny w swojej codzienności.

Dlatego, za fabułę Constantine dostanie 6/10.



Gra aktorska:
Aktorzy ewidentnie się starają. Widać to niemal na każdym ich kroku. Gdyby produkcja skończyła się po jednym, maksymalnie dwóch odcinkach to zapewne dostałaby maksymalną ilość punktów. Tak się jednak nie stało, czego trochę żałuję. Na początku bowiem wszystko jest świetne. Niestety wraz z upływem czasu wszystko się partaczy tak bardzo, że nawet wrodzony urok Matta Ryana nie daje rady tego uratować.

Najbardziej rozczarowała mnie postać Zed. Poważnie. Dziewczyna na początku miała pazurki, chęć do działania. Była zdecydowana i energiczna, skora do przygód. Później zaczęła medytować, a koniec końców całkowicie straciła wigor. Najbardziej bolał mnie fakt, że nikła w oczach i traciła swój blask w cieniu szybkich decyzji Constantine’a. Z przebojowej babki zmieniła się w leniwego kanapowca, który nie jest zdolny do niczego.

Do tego dochodzi jeszcze kwestia Manny’ego. Przeżyłabym, gdyby jedyną wadą Herolda była drętwa i przewidywalna gra aktorska. Niestety, stało się coś gorszego. W swoje szpony chwyciła go aż zbytnia poprawność polityczna. Nie żebym miała coś przeciwko czarnym aniołom, no ale sami rozumiecie. Jednak mam.

Pozytywnym zaskoczeniem okazał się natomiast Chas- najlepszy, i prawdopodobnie jedyny, przyjaciel Constantine’a. Martwiłam się, że zmarnują także jego potencjał, ale muszę przyznać, że w tym wypadku aktor trzyma naprawdę wysoki poziom i chyba jako jedyny dostosowuje się tempem do Johna.

John Constantine – Matt Ryan (znany z: „Assassin’s Creed Black Flag” <dubbing>; “Zabójcze umysły” 2011; “Lep na muchy” 2011)
Manny – Herald Perrineau (znany z: “Skarbiec” 2008; „Matrix” jako Link; „Romeo i Julia” jako Merkucjo 1996; „Lost” 2004; „28 tygodni później” 2007)
Chas Chandler – Charles Halford (znany z: „Ocean’s Eleven” 2001)
Zed Martin – Angelica Celaya.
 Dlatego za grę aktorską dostanie 2/5.


Muzyka:
Za muzykę odpowiedzialny był Bear McCreary i trzeba mu oddać, że porządnie wywiązał się z zadania, które spadło na jego barki. Muzyka przede wszystkim nie tylko nie przeszkadza, ale i wpasowuje się w klimat. A to niezwykle ważne. Choć dźwięki zazwyczaj są spokojne i ledwie zauważalne, o tyle w momentach, gdy powinno pojawić się mocniejsze uderzenie, od razu da się je wyczuć.

Za muzykę, która tylko czasami wydawała się nudna dam serialowi 4/5.


Ciekawostki:
Cóż, nie będzie to nic wesołego patrząc przez pryzmat końcówki pierwszego sezonu, ale telewizja NBC odmówiła dalszej emisji programu, tłumacząc się niewystarczająco wysoką oglądalnością. Mogłoby to niechybnie oznaczać koniec naszych przygód z Johnem, ale na szczęście istnieje wielka, niezwykle potężna siła zwana Internetem. Wymyślno hasztag #Save_Constantine, który przeszedł nie bez echa pod czujnym okiem SyFy. Wytwórnia nie obiecuje jednak niczego, a jedynie zaznacza istnienie możliwości kontynuowania produkcji.

Daniel Cerone we własnej osobie, który był głową całej produkcji, wielce wylewnie podziękował fanom za tak ogromną dozę wsparcia.

Co do miejscowości kręcenia serialu – głównym celem obsady stała się Atlanta.

Inną ciekawostką, dotyczącą głównie fanów Matta, jest fakt, iż pojawi się on w serialu „Arrow” w piątym odcinku czwartego sezonu. Constantine pojawi się tam pod postacią zwaną Haunted. Lub być może już się pojawił. Nie jestem zbytnio na bieżąco z tą produkcją.



Podsumowanie:
Zdaniem, które podsumowuje cały serial jest sentencja, którą wypowiada sam John Constantine w bodajże teaser trailerze. „Wychodzi spośród cieni ugramy w płaszcz i arogancję. Kroczy samotnie, bo kto byłby na tyle szalony by kroczyć z nim”. Oczywiście, sam serial to nie tylko to. To również cudowny akcent Matta Ryana, masa efektów specjalnych i magii na zawołanie.

Odnosząc się jeszcze do tej magii… Używa się jej naprawdę często. Poczynając od zaklęć wzbudzających śmiech, po naprawdę ciężką czarną magię. A do tego korzysta się z każdej możliwej mitologii. Im dziwniejsza tym lepsza.

Ogólnie bardzo polecam ten serial, choć całościowo dostanie on 12/20.

1 komentarz:

  1. Nigdy wcześniej nie słyszałam o tym serialu i chętnie bym go obejrzała ^^
    Pozdrawiam
    Mój blog - KLIK

    OdpowiedzUsuń