Szanowni państwo, dzisiaj
porozmawiamy, a raczej posłuchacie mojej opowieści w bardzo gorących klimatach.
Dość tematycznie, biorąc pod uwagę, że znajdujemy się akurat w Piekle. Niedługo
tu, w Lucyferowi, powitamy człowieka, którego dusza już od dawna pisana jest
diabłom. Oto John Constantine! Główny bohater serialu, który, co jest jakże
nieprawdopodobne, nazwany został jego nazwiskiem, a o którym zaraz Wam opowiem.
Muszę się szczerze przyznać, że
za serial zabierałam się dosyć długo. O wiele dłużej niż powinnam, co niestety
stwierdziłam dopiero po obejrzeniu tej produkcji. I to bynajmniej nie z powodu
Keanu Reevesa, a już na pewno nie dlatego, że uznałam go za jedynego słusznego,
pokręconego dupka, jakim jawi się Constantine. Choć wszystko w swoim czasie.
Ilość sezonów: 1
Ilość odcinków: 13
Czas trwania odcinka: 45 minut
Rok produkcji: 2014
Gatunki: fantasy, horror
Uniwersum: DC Comics
Na podstawie komiksu Hellblazer.
Fabuła:
Jedynego, czego nie można
powiedzieć o Johnie Constantinie jest to, że jest skromny. Sam siebie bowiem
tytułuje i przedstawia dosłownie każdej napotkanej osobie, jako „mistrza
czarnej magii, okultystę i egzorcystę”. Gość ma nawet wydrukowane specjalnie w
ten sposób wizytówki. A to już nie pozostawia złudzeń. Zastanówmy się jednak
przez chwilę jaki powinien być wizerunek tak przedstawiającej się osoby.
Poważny? Dojrzały? Może z odrobiną szaleństwa? Cóż, częściowo zgadza się to
ostatnie. Bo, jak inaczej nazwać człowieka, którego świetnym podsumowaniem jest
zdanie „zmagając się z poczuciem winy i ścigając demony z papierosem w ustach”,
jeśli nie szalonym?
Prawda jest, jaka jest. John jest
nałogowcem na wielu poziomach. Zapewne również w kwestiach, o których nie wie
nawet on sam. Nie stroni od alkoholu, demonów, ale przede wszystkim od papierosów.
To jedna z rzeczy, które bardzo zabolały mnie w serialu. W oryginale John jest
nałogowcem z prawdziwego zdarzenia. Nim skończy jedną fajkę, już trzyma między
palcami drugą, zapaloną. Zgodnie z oryginałem, cała gałąź przemysłu
nikotynowego mogłaby utrzymać się mając Constantine’a jako jedynego kupca. Ale
serialowego Johna musieli wybielić. Jasne, odpali raz na jakiś czas tego
papierosa. Widać jednak, że to zdecydowanie mniej niż powinno zostać ukazane.
Inne, ciekawe cechy Constantine’a
to przesadny brak dojrzałości i pozorna nieświadomość konsekwencji swoich
czynów. Zakrawające o paranoję udręczanie się, a co najgorsze, nieustanna
ucieczka przed nudą, bo wielki John Constantine nie może poddać się stagnacji
choćby na chwilę. Na szczególną uwagę zasługują także: niezwykle cięty język
bohatera, jego wyśmienicie ironiczny dowcip, ogólna sarkastyczność i nieco
pogardliwe podejście do wszystkich ludzi. Z pewnymi wyjątkami oczywiście.
To, że dusza Johna jest
przeznaczona siłom ciemności, wiemy już od pierwszego odcinka. Wiemy nawet
dlaczego. A gdybyśmy zapomnieli to przypomnienie pojawi się na ekranie z
minimalną częstotliwością dwóch razów na odcinek.

Niemniej jednak nie dziwi nas tok
rozumowania bohatera. Bo skoro ma być wiecznie potępiony, to co mu może
bardziej zaszkodzić? No nic. Więc po co starać się cokolwiek zmienić? Dlatego
też Constantine nieprzerwanie ignoruje swojego anioła stróża Manny’ego, a jego
rady są dla Johna równie niewidoczne, jak powietrze, choć czasami równie
potrzebne.
Ponadto John nie przebiera w
środkach, co również niezbyt zjednuje mu przychylność niebios. Rzucić zaklęcie?
Dajcie mu księgę. Stać się naczyniem dla demona? Zapraszamy, drogowskazy i
drogi szybkiego ruchu znajdują się po lewej stronie. Ach, panowie będą
wielkością, wiekiem czy alfabetycznie? Trzeba użyć nieświadomego człowieka jako
przynęty? Eee tam, później się go przeprosi. O ile on tego dożyje. A nawet
jeśli nie, to i tak spotka się z Johnem w Piekle, więc nic straconego.
Jakby nie patrzeć – przecież
Constantine zawsze wie wszystko najlepiej. Jest w końcu samozwańczym
egzorcystą, nie?
Zdaję sobie sprawę z tego, że ten
fragment miał być o fabule. Problem jest taki, że fabułę streścić można w kilku
podpunktach.
Problem >John z radosną ekipą
przyjeżdżają do miasta > Problemy z rozwiązaniem problemu > Rozwiązanie
problemu > Powrót do bazy.
A że serial krąży głównie wokół
postaci Johna to stwierdziłam, że przedstawienie Wam go wystarczy za opis
fabuły. Oczywiście, serial potrafi czasami zaskoczyć, ale generalnie jest dość
monotonny w swojej codzienności.
Dlatego, za fabułę Constantine
dostanie 6/10.
Gra aktorska:
Aktorzy ewidentnie się starają.
Widać to niemal na każdym ich kroku. Gdyby produkcja skończyła się po jednym,
maksymalnie dwóch odcinkach to zapewne dostałaby maksymalną ilość punktów. Tak
się jednak nie stało, czego trochę żałuję. Na początku bowiem wszystko jest
świetne. Niestety wraz z upływem czasu wszystko się partaczy tak bardzo, że
nawet wrodzony urok Matta Ryana nie daje rady tego uratować.
Najbardziej rozczarowała mnie
postać Zed. Poważnie. Dziewczyna na początku miała pazurki, chęć do działania. Była
zdecydowana i energiczna, skora do przygód. Później zaczęła medytować, a koniec
końców całkowicie straciła wigor. Najbardziej bolał mnie fakt, że nikła w
oczach i traciła swój blask w cieniu szybkich decyzji Constantine’a. Z
przebojowej babki zmieniła się w leniwego kanapowca, który nie jest zdolny do
niczego.
Do tego dochodzi jeszcze kwestia
Manny’ego. Przeżyłabym, gdyby jedyną wadą Herolda była drętwa i przewidywalna
gra aktorska. Niestety, stało się coś gorszego. W swoje szpony chwyciła go aż
zbytnia poprawność polityczna. Nie żebym miała coś przeciwko czarnym aniołom,
no ale sami rozumiecie. Jednak mam.
Pozytywnym zaskoczeniem okazał
się natomiast Chas- najlepszy, i prawdopodobnie jedyny, przyjaciel Constantine’a.
Martwiłam się, że zmarnują także jego potencjał, ale muszę przyznać, że w tym
wypadku aktor trzyma naprawdę wysoki poziom i chyba jako jedyny dostosowuje się
tempem do Johna.
John Constantine – Matt Ryan (znany z: „Assassin’s Creed Black
Flag” <dubbing>; “Zabójcze umysły” 2011; “Lep na muchy” 2011)
Manny – Herald Perrineau
(znany z: “Skarbiec” 2008; „Matrix” jako Link; „Romeo i Julia” jako Merkucjo
1996; „Lost” 2004; „28 tygodni później” 2007)
Chas Chandler –
Charles Halford
(znany z: „Ocean’s Eleven” 2001)
Zed Martin – Angelica Celaya.
Dlatego za grę aktorską dostanie 2/5.
Muzyka:
Za muzykę odpowiedzialny był Bear
McCreary i trzeba mu oddać, że porządnie wywiązał się z zadania, które spadło
na jego barki. Muzyka przede wszystkim nie tylko nie przeszkadza, ale i
wpasowuje się w klimat. A to niezwykle ważne. Choć dźwięki zazwyczaj są
spokojne i ledwie zauważalne, o tyle w momentach, gdy powinno pojawić się
mocniejsze uderzenie, od razu da się je wyczuć.
Za muzykę, która tylko czasami
wydawała się nudna dam serialowi 4/5.
Ciekawostki:
Cóż, nie będzie to nic wesołego
patrząc przez pryzmat końcówki pierwszego sezonu, ale telewizja NBC odmówiła
dalszej emisji programu, tłumacząc się niewystarczająco wysoką oglądalnością. Mogłoby
to niechybnie oznaczać koniec naszych przygód z Johnem, ale na szczęście
istnieje wielka, niezwykle potężna siła zwana Internetem. Wymyślno hasztag
#Save_Constantine, który przeszedł nie bez echa pod czujnym okiem SyFy. Wytwórnia
nie obiecuje jednak niczego, a jedynie zaznacza istnienie możliwości kontynuowania
produkcji.
Daniel Cerone we własnej osobie,
który był głową całej produkcji, wielce wylewnie podziękował fanom za tak
ogromną dozę wsparcia.
Co do miejscowości kręcenia
serialu – głównym celem obsady stała się Atlanta.
Inną ciekawostką, dotyczącą
głównie fanów Matta, jest fakt, iż pojawi się on w serialu „Arrow” w piątym
odcinku czwartego sezonu. Constantine pojawi się tam pod postacią zwaną Haunted.
Lub być może już się pojawił. Nie jestem zbytnio na bieżąco z tą produkcją.

Podsumowanie:
Zdaniem, które podsumowuje cały
serial jest sentencja, którą wypowiada sam John Constantine w bodajże teaser
trailerze. „Wychodzi spośród cieni ugramy w płaszcz i arogancję. Kroczy
samotnie, bo kto byłby na tyle szalony by kroczyć z nim”. Oczywiście, sam serial
to nie tylko to. To również cudowny akcent Matta Ryana, masa efektów specjalnych
i magii na zawołanie.
Odnosząc się jeszcze do tej magii…
Używa się jej naprawdę często. Poczynając od zaklęć wzbudzających śmiech, po
naprawdę ciężką czarną magię. A do tego korzysta się z każdej możliwej
mitologii. Im dziwniejsza tym lepsza.
Ogólnie bardzo polecam ten
serial, choć całościowo dostanie on 12/20.
Nigdy wcześniej nie słyszałam o tym serialu i chętnie bym go obejrzała ^^
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Mój blog - KLIK